Chińska szkoła bez taryfy ulgowej

Bartłomiej Magierowski

W momencie, gdy polski uczeń wraca ze szkoły do domu i w zasadzie nie ma czym się zająć, jego rówieśnik w Chinach (pomimo dużej różnicy czasu) odrabia jeszcze zadania domowe. Był koniec czerwca 2024 roku, około 22 godziny w nocy, gdy 12-letni Lele Yan usiadł do zadań domowych. Miasto Shenzhen, w którym mieszka słynie z dobrych szkół. W zasadzie tam nie ma szkół, tam są kompleksy szkolne - duże boiska, bieżnie, nowoczesne budynki, czasami też baseny, korty do badmintona. Wszyscy rodzice wiedzą, że edukacja to podstawa lepszego życia w metropoliach takich jak Shenzhen, Kanton czy Szanghaj. Ogromna konkurencyjność i bardzo wymagający system edukacji, w którym wygrywają tylko najlepsi uczniowie.

 

Polska wolna od zadań domowych

Wróćmy jednak na moment do polskich realiów - premier Donald Tusk obiecuje zniesienie zadań domowych i tę obietnicę akurat realizuje! Na spotkaniu rady rodziców w szkole podstawowej we Wrocławiu dowiaduję się od pani dyrektor, że to nie jest zniesienie zadań domowych, ale jest to wręcz zakaz zadawania prac do domu! Gdyby ktoś chciał coś uczniom zadać, to może zakończyć się problemami dla szkoły, dowie się o tym kuratorium i mogą być jakieś niemiłe konsekwencje. Niektórzy rodzice wyjaśniają, że zamiast zadań, które fizycznie trzeba wykonać w zeszycie, ćwiczeniach, na kartce można dzieciom zadawać zadania werbalne np. zapytaj rodziców jakie są zwiastuny wiosny, albo zastanów się, jak powstaje lód. Na zebraniu rodziców pani prowadząca klasę trzecią mówi, że oczywiście zadaje dzieciom takie pytania, ale na drugi dzień okazuje się, że większość je zignorowała. To zupełnie tak, jakbym pracował na magazynie, a mój szef zamiast zlecić mi rozładunek jakiejś palety powiedziałby - "Bartek, zastanów się, jak byśmy mogli tą paletę rozładować". Jutro może mnie zapytać "Bartek, czy to przemyślałeś wczoraj?", a paleta jak stała z towarem, tak stoi. Oczywiście zdania na temat prac domowych są podzielone i niektórzy rodzice cieszą się z braku zadań. Dotyczy to najbardziej chyba dwóch grup - utalentowanych dzieci, które po prostu będą rozwijały swoje pasje np. muzykę, budowanie robotów, języki obce, sport, ale jest też grupa słabszych uczniów. Ci słabsi uczniowie będę otrzymywali jedynki i dwójki w klasie, za bieżącą pracę na lekcjach, za kartkówki i sprawdziany, ale już przynajmniej żadnych ocen za prace domowe. Mimo wszystko większość rodziców, łącznie z panią dyrektor dochodzi do wniosku, że w ten sposób dzieci nie utrwalają wiedzy, nie uczą się obowiązkowości, odpowiedzialności. Co więcej, niektóre dzieci narzekają na nadmiar sprawdzianów i kartkówek, bo tylko tak można zweryfikować ich wiedzę i wystawić jakieś oceny.

 

Chiny - tutaj edukacja zawsze była ważna

W Kraju Środka edukacja odgrywa bardzo ważną rolę, a uczniowie pracują ciężko zarówno w klasie, jak i w domu, po szkole. Nie ma żadnej taryfy ulgowej i zdarza się nawet, że rodzice dziecka, które rozpoczyna szkołę podstawową zabierają wszystkie zabawki, gry z pokoju dziecka. Muszą zrobić miejsce na książki, zeszyty i pomoce naukowe.

Pani Li chodziła do szkół w latach 80-tych i 90-tych w prowincji Hunan. Wiejska szkoła w tym okresie była trochę śmieszna i uboga. Śmieszna dlatego, że klasy były łączone i mała Li chodzi do tej samej klasy ze starszym o dwa lata bratem. Nie powtarzał klasy, tylko po prostu utworzono grupę dzieci z tej samej wioski. Niektórzy mają jakieś książki, inni nie mają nic, niektórych nie stać na czysty zeszyt. Zupełnie tak, jak gdzie indziej na świecie - w klasie byli pilni uczniowie, przeciętne dzieci i chuligani. Na szczęście Li należała do tych ambitnych i wiedziała, że tylko dzięki edukacji może odmienić swoje życie, trudne życie. Jej rodzice byli rolnikami, codziennie rano sprzedawali warzywa, a dzienny dochód rodziny (w latach 80-tych) wynosił zaledwie 10-20 yuanów (w przeliczeniu około 5-10 PLN). Dzięki nauce, zaangażowaniu udaje jej się skończyć szkołę podstawową, gimnazjum i liceum. W liceum zachwyca się kulturą zachodu, czyta po angielsku książki Dumasa, Dickensa, Austen i wielu innych pisarzy. Otrzymuje nawet stypendium w postaci zwolnienia z czesnego. Nauczycielka angielskiego z liceum dostrzega jej talent, zaangażowanie, pani Su pożycza jej nawet pieniądze, by uczyła się dalej, by mogła iść na studia. Rodziców na to nie stać. Tym sposobem pani Li zdobywa licencjat, a jej specjalnością jest: nauka angielskiego. Może zostać nauczycielką, ale postanawia szukać szczęścia w Shenzhen - wtedy, w latach 2000-2005 w budującej się jeszcze metropolii, która z założenia miała być konkurencją dla Hongkongu. To tam wielu młodych, wykształconych ludzi zaczynało swoje kariery w biznesie. To właśnie tam, na początku XXI wieku ostatecznie odmienił się los Li i jej całej rodziny. Dzięki dobrym zarobkom, lepszej pracy pomaga także swoim rodzicom i bratu. Rodzicie z pomocą córki mogli opłacić fundusz emerytalny, jednorazowa wpłata kwoty 3000 yuanów zapewnia im co miesięczną emeryturę. W okolicach miejscowości YueYang, w wiosce, w której uprawiali pola są traktowani jako pionierzy, którzy dostosowali tą ziemię na potrzeby rolnictwa. Dlatego też rząd traktuje ich w uprzywilejowany sposób. W 2023 roku Li, już jako dorosła kobieta odświeża kontakt z nauczycielką, która pomogła jej opłacić studia i w ramach podziękowania kupuje jej piękny złoty naszyjnik.

 

Czy nauczyciel może być bogaty?

Koniec XX wieku to trudny okres w chińskiej edukacji. Szkoły na wsi są bardzo ubogie, brakuje nawet mebli, ławek. Dzieci korzystają z używanych książek, brakuje zeszytów, przyborów do pisania. Nie ma mowy o laboratoriach z eksperymentami, informatyce, nowych technologiach. Niektóre prowincje korzystają nawet z pomocy zagranicznych fundacji. Mija kilkanaście lat i Kraj Środka szybko się rozwija, zmienia się też system edukacji. Na szkoły, na wynagrodzenia dla nauczycieli przeznaczane są coraz większe sumy. Małe szkoły wiejskie są likwidowane i tworzy się większe, nowoczesne placówki, do których dowozi się dzieci szkolnymi autobusami - autobusy są wzorowane na żółtych autobusach amerykańskich. Co ważne zawód nauczyciela, w przeszłości i teraz cieszy się dużym szacunkiem, dużym poważaniem. Nauczycielom przysługuje wiele przywilejów, a w ostatnich latach ze względu na dużą presję społeczną wiele osób wysyła swoje dzieci na korepetycje czy dodatkowe kursy. Tym sposobem nauczyciele, szczególnie w dużych i średnich miastach stają się zamożni. Przed pandemią Covid w miejscowości Shaoxing (prowincja Zhejiang) najlepszymi klientami pana Wu są właśnie nauczyciele. Jakie usługi świadczy pan Wu? Zajmuje się ekskluzywnym wykończeniem mieszkań, projekty, materiały, oryginalne rozwiązania. Marmurowe podłogi, podwieszane sufity, podświetlane ściany, duże łazienki, deszczownice i garderoby z zabudowanymi wnękami, właśnie takie życzenia ma wielu klientów, pracujących na co dzień jako nauczyciele. Jeden z nich pochwalił się nawet panu Wu, że w ciągu 3 lat na korepetycjach zarobił około 600 tysięcy RMB (w przeliczeniu 300 tysięcy PLN). Inni radzą sobie jeszcze lepiej, bo zakładają nawet prywatne szkółki, w których w weekend uczą na przykład angielskiego. Pan Wu nie ma wiele wolnego czasu ze względu na dużą ilość zleceń, dlatego on też wysyła swojego syna na płatne dodatkowo zajęcia z koszyków i z budowy klocków Lego. To trochę smutne, że Wu nie może wyjść ze swoim synem na boisko - bo przecież żadne pieniądze, żaden trener nie zastąpi ojca i dobrych relacji rodzinnych. Chociaż bywają jeszcze gorsze sytuacje - istnieją szkoły podstawowe z internatem. W roku 2005 w prowincji Guangdong spotkaliśmy 6-letnią dziewczynkę, która powiedziała, że z rodzicami widuje się w zasadzie dwa razy w roku.

 

Ile kosztują studia w Chinach?

Starszy syn pana Wu rozpoczął studia farmaceutyczne w 2022 roku w miejscowości Ningbo. Marzył o karierze w policji, ale szkoła policyjna akceptuje tylko kandydatów o wzroście powyżej 170cm, syn pana Wu ma 169cm. W Chinach studia publiczne są płatne - aktualnie za rok akademicki Wu płaci 5500 RMB (około 2200 PLN), dodatkowo studenci mają zapewniony akademik za symboliczne pieniądze, w przeliczeniu koszt 1000 PLN. Praktycznie każdy uniwersytet, każda politechnika w Chinach dysponuje stołówką. Miesięczny koszt wyżywienia wynosi w przeliczeniu 1000 PLN.

Oczywiście bardziej prestiżowe uczelnie w większych miastach są droższe. To wydatek od 10000 PLN nawet do 30000 PLN za rok akademicki. W przypadku prywatnych uczelni nie ma żadnych limitów i tutaj bogaci rodzice są gotowi zapłacić nawet 100 tysięcy RMB za rok akademicki (około 50 tysięcy PLN). W Kraju Środka wielu ludzi jest naprawdę zamożnych, zarabiają miliony na handlu, produkcji, na rynkach nieruchomości czy transporcie. Taką osobą jest pani Tang - jej obie córki studiowały za granicą, w Szwajcarii. Każdy rok prywatnych studiów zagranicznych to wydatek około 100 tysięcy PLN. Oczywiście można znaleźć tańsze rozwiązania, ale bogate rodziny z Chin szukają zwykle tych najbardziej prestiżowych uniwersytetów. Dzięki temu dyplomy ich dzieci będą miały znaczenie w przyszłości. Niektórzy pozostają na emigracji, a inni wracają i swoją wiedzę wykorzystują w rodzimych lub międzynarodowych korporacjach w Chinach.

 

Zajęcia dodatkowe nie mają końca

Wiemy już, że chińscy nauczyciele radzą sobie całkiem dobrze, niektórzy są wręcz krezusami! A jak żyje się uczniom w Kraju Środka? Oj, nie mają lekko? Nie muszą się uczyć chyba tylko wtedy, kiedy śpią. Trochę żart, ale jest w tym też ziarno prawdy. Wiele zależy od rodziców - ci ambitni zapisują dzieci na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe. Tutaj jest naprawdę w czym wybierać. Zacznijmy od zajęć ruchowych: koszykówka - dla maluchów zwykłe kozłowanie piłki, piłka nożna (wielu chłopców podziwia europejskich piłkarzy), taniec/balet, kung-fu i wiele innych sztuk walki, w niektórych miastach jak Kanton organizowane są nawet zajęcia baseballowe. Ważniejsza jest jednak wiedza, egzaminy końcowe w szkołach średnich (odpowiednik naszej matury) i tuta przede wszystkim chińscy rodzice stawiają na nauki języków obcych: głównie angielski, ale zdarza się też japoński, koreański, rosyjski, niemiecki czy francuski. Możliwości jest wiele - zajęcia w tygodniu, po lekcjach, zajęcia weekendowe czy zajęcia online z native speakerami - wystarczy tablet lub komputer. W okresie Covidu platformy do e-learningu stały się bardzo popularne. Nie ma znaczenia, gdzie jest nauczyciel, która jest godzina, najważniejsze, żeby był internet, kamerka i dźwięk. Właśnie w ten sposób angielskiego uczy 30-letnia Sylvia, mieszkająca teraz w Polsce. Dorastała w Australii, więc jej angielski jest bez zarzutów, a jej uczniami są głównie Chińczycy.

Oprócz języków dochodzą jeszcze zajęcia kreatywne jak budowa klocków lego, tworzenie robotów, rysowanie itp. W ten sposób chińskiemu uczniowi nie zostaje dużo wolnego czasu. 11-letnia siostrzenica pani Yan (o jej synu wspomnieliśmy na początku felietonu) żali się cioci, że codziennie o 21:00 ma zajęcia z angielskiego online, a w okresie wakacji musi przeczytać 6 lektur! Doba chińskiego ucznia jest naprawdę długa. W praktyce zaczyna szkołę o 8 rano, około południa przerwa na obiad (w kantynie szkolnej, na mieście lub w domu - zależnie od szkoły, planu dnia rodziców/dziadków, miejscowości), około 13:00-13:30 powrót do szkoły i nauka nawet do 17-18 godziny. Po szkole zadania domowe i zajęcia dodatkowe, które często kończą się nawet o 22 w nocy! Niektórzy z nich praktycznie nie zdejmują mundurka szkolnego przez cały dzień.

Niestety nie każde dziecko wytrzymuje taką presję - presję otoczenia, społeczeństwa, rodziców. Duże oczekiwania, porównania do najlepszych uczniów, ciągła rywalizacja i świadomość tego, że końcowy egzamin w liceum - gaokao decyduje o całym, przyszłym życiu. Niektórzy nie są w stanie normalnie jeść i spać w tym ciężkim okresie. W 2023 roku według Chińskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom, w ciągu 11 lat odsetek samobójstw wśród dzieci wzrósł czterokrotnie. Aktualnie jest to około 0,8 dziecka w wieku 5-14 lat na 100 tysięcy mieszkańców. Oczywiście powody takich dramatycznych decyzji mogą być różne, jednak nadmiar obowiązków szkolnych i ograniczony kontakt z rodzicami raczej nie wpływają na poprawę tej sytuacji.

Oczywiście nie każdy rodzic tak bardzo angażuje dziecko w naukę, w korepetycje, dodatkowe zajęcia. Takim wyjątkiem jest 10-letnia córka pani Huang. Jedyne zajęcia, na które chodzi to kung-fu i świetnie sobie radzi w tym sporcie. Gdy spotkaliśmy się z panią Huang, jej córką i mamą zauważyliśmy, że mają dosyć luźny wieczór, bez obowiązkowych zadań, nadmiaru prac domowych. Jej córka bawiła się jakimiś eksperymentami chemicznymi, gotowała śmieszne "glutki". Była wesoła, uśmiechnięta i wypoczęta. Spędzała wieczór zupełnie inaczej niż syn pani Yan. Ona w zasadzie nie musi martwić się o przyszłość, jej tata był wojskowym, a teraz jest urzędnikiem. Od swojej siostry, która jest oficerem w wojsku, otrzymał w prezencie ślubnym mieszkanie w Shenzhen. Nie jest to skromne mieszkanie, wysokie, dwupiętrowe z tarasem na dachu - aktualna wartość około 8 mln PLN. Wydaje się, że przyszłość tej rodziny jest bezpieczna, niezależnie od wykształcenia ich córki. Oczywiście nie każda rodzina jest w takim położeniu, ale ludziom w Chinach żyje się coraz lepiej. Jest to ogromny skok, ogromny postęp w ciągu 40 lat.

 

Ucz się w Hong Kongu - tam się więcej nauczysz

Gdy w latach 2003-2012 często przekraczałem granicę Shenzhen - Hongkong, najbardziej uczęszczaną granicę świata widywałem często grupy dzieci, uczniów. Grupki po 20-30 osób, jednakowe mundurki lub dresy w tym samym kolorze, tym samym stylu, a z nimi dwie lub trzy opiekunki. Każde dziecko z identyfikatorem na szyi, każde ze specjalną wizą (wtedy Chińczycy mieli większe utrudnienia, by wjechać do Hongkongu). Te dzieci, często w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym wstawały codziennie około 6 rano, wychodziły z domu, by odebrał je specjalny mini-bus z opiekunkami i około 7 rano ustawiały się w kolejce by przekroczyć granicę w Shenzhen, Futian. Po przekroczeniu granicy wsiadały w specjalny pociąg KCR by dojechać do centrum Hongkongu. Tam chodziły do szkoły lub przedszkola. Prywatne szkoły katolickie, przedszkola z nastawieniem na angielski, szkoły sportowe itd. Niestety te maluchy wracały do domu późnym wieczorem. Wielu bogatych Chińczyków mieszkających w Shenzhen uznało, że warto wysyłać dzieci, by zdobywały wiedzę w Hongkongu. Nowoczesne, międzynarodowe, międzykulturowe miasto, gdzie język angielski odgrywa ważną rolę. Gdzie istnieje wiele możliwości biznesowych, handlowych, miliony firm usługowych, transportowych - to tam chińscy rodzice widzieli przyszłość swoich dzieci. Uniwersytety, politechnika w Hongkongu mają również dobrą reputację i może to być także okazja do rozwinięcia skrzydeł dla dziecka. To wszystko prawda, ale czy chcielibyście odwozić dziecko do przedszkola za granicę? Z jednej strony szaleństwo, z drugiej strony ogromna potrzeba lepszej edukacji. Oczywiście nie każdego rodzica z Chin kontynentalnych było stać na takie szkoły. Zależnie od profilu, zajęć dodatkowych jeden semestr kosztował nawet 10-20 tysięcy dolarów amerykańskich. Przy takim zestawieniu przedszkola w Polsce, nawet te prywatne nie wydają się drogie.

 

Szkoła to mój dom, może nawet pierwszy dom

W chińskiej szkole dużo się dzieje, zajęcia prowadzone są przez cały dzień, do wieczora. Wiele dzieci ma ograniczony kontakt z rodzicami - rodzice są w pracy. Wolne chwile spędzają często z dziadkami. Chociaż te wolne chwile w tygodniu to najczęściej przejście ze szkoły do domu, bo tam już czekają zadania domowe lub przejście od domu na kurs angielskiego. Rodzice, którzy mają wolne weekendy mogą spędzić ten czas z dziećmi, ale zdarza się, że w weekendy dzieci też są zaangażowane w różne kursy, zajęcia, korepetycje. Tak więc wszystko obraca się wokół szkoły, edukacji. W miastach panuje ogromna presja, które dziecko będzie lepsze, kto osiągnie większy sukces. Kto będzie na tyle zdolny, że przejmie fabrykę po ojcu, kto najlepiej zda maturę, komu uda się dostać na najbardziej prestiżowe studia, a kogo rodzice wyślą na studia zagraniczne.

Nie wszyscy mają jednak dostęp do dobrej edukacji. Hukou - dokument określający zameldowanie jest wyznacznikiem przyszłości wielu dzieci. Jeśli jacyś rodzice pochodzą z prowincji Hubei i podejmują pracę w fabryce w Szanghaju czy przy budowie nowego drapacza chmur w Shenzhen ich życie nie jest takie łatwe czy kolorowe. Dzieci pozostają na wsi z dziadkami lub nawet pradziadkami i nie można ich tak po prostu przenieść, zameldować w dużym mieście, zapisać do szkoły. Robotnicy, farmerzy, budowlańcy mogą pomarzyć o prestiżowych szkołach dla swoich dzieci. Jeśli nie posiadasz Hukou w Shenzhen, Szanghaju, Pekinie, nie masz tam zarejestrowanej firmy, nie posiadasz mieszkania - wówczas formalnie nic cię z tym miastem nie łączy. Masz tymczasowy meldunek w swoim zakładzie pracy, co oczywiście daje już jakieś przywileje, w niektórych przypadkach nawet ubezpieczenie i opiekę zdrowotną, ale Twoja rodzina nie jest obywatelem danego miasta. Takie dzieci skazane są na gorsze szkoły i nawet jeśli rodziców będzie na to stać, to jednak trudniej będzie im dostać się na prestiżowy uniwersytet. Chociaż nie jest to niemożliwe, bo utalentowane dzieci mogą liczyć na stypendia i pomoc państwa.

 

Złoty środek w edukacji

Który system jest lepszy? Ten polski czy chiński? Dochodzę do wniosku, że oba nie są doskonałe. W Polsce wiele dzieci nie ma, co ze sobą zrobić. Brak zadań to często brak samodyscypliny, odpowiedzialności, zaangażowania. To dużo wolnego czasu, który w praktyce sprowadza się do przesiadywania ze smartfonem lub grania na konsoli. Dzieci nie utrwalają wiedzy, a bardziej ambitni rodzice muszą we własnym zakresie organizować dodatkowe książki, ćwiczenia i pracować z dziećmi w domu. W Chinach rodzice często nie poświęcają dużo czasu dzieciom, wykładają tylko duże kwoty na ich edukację, korepetycje, zajęcia dodatkowe. Dziecko w rozumieniu Chińczyków jest inwestycją w przyszłość. Rodzice wykładają teraz ogromne sumy na ich edukację, a wszystko po to, aby im żyło się lepiej w przyszłości. Gdy ci rodzice będą już starsi, będą dziadkami, dzięki zamożności całej rodziny - im wszystkim będzie żyło się lepiej. Teraz, w Chinach nikt przecież nie marzy o tym, aby jego syn był robotnikiem w fabryce. Woleliby raczej, aby był inżynierem, aby projektował roboty, które będą pracowały w tych fabrykach. Jeszcze 30-40 lat temu wielu rodziców marzyło o tym, by ich dzieci porzuciły ciężką pracę na roli, na pracę właśnie w fabrykach czy w sektorze usługowym w dużym mieście. Dzisiaj poprzeczka jest postawiona wyżej, zmieniły się priorytety, zmieniło się pokolenie.

Chyba w tym wszystkim najbardziej pocieszający jest fakt, że zarówno chińscy jak i polscy uczniowie wygrywają różne międzynarodowe konkursy naukowe, często związane z innowacyjnością, badaniem kosmosu, matematyką, naukami ścisłymi. Jak mówi chińskie przysłowie "Shi jinzi zong hui faguang", czyli złoto będzie zawsze świecić, najważniejsze, aby zdolni uczniowie mogli zabłysnąć. System edukacji powinien w tym pomagać, ale nie powinien im szkodzić.

 

Lele odrabiający lekcje późno w nocy.

Lele odrabiający lekcje późno w nocy.

 

Wycieczka szkolna Chiny

Koniec czerwca - trochę luzu, wycieczka szkolna do skansenu Splendid China w Shenzhen.

 

Shenzhen - ogromna, nowoczesna metropolia z nowoczesnymi szkołami..

Shenzhen - w tej wielkiej metropolii konkurencyjność odgrywa dużą rolę, również konkurencyjność wśród uczniów.

 

Chińscy uczniowie z tornistrami na kółkach

Przerwa obiadowa - powrót do domu.

 

Chińscy uczniowie, urwis.

Koniec lekcji na dzisiaj? Nie, to tylko godzinna przerwa obiadowa, później powrót do zajęć.

 

Wielkie boisko szkolne w Chinach.

Wielkie boisko szkolne w Kantonie.

 

Autobus szkolny w Chinach

Autobus szkolny dla wiejskich dzieci, okolice miasta YueYang, prowincja Hunan.

 

Uczniowie sprzątają teren szkoły w chińskiej prowincji Hunan.

Poranny rozruch - uczniowie sprzątają plac przed bramą szkoły, prowincja Hunan.

 

Przedszkolaki ćwiczą taniec smoka w Hong Kongu.

Przedszkolaki w Hong Kongu przygotowują się do smoczej parady - okres Chińskiego Nowego Roku.

 

Nowoczesna szkoła na wsi w okolicy miasta YueYang.

Nowoczesna szkoła "wiejska" w okolicy miasta YueYang, prowincja Hunan.

 

Uczennice, chińskie nastolatki na przerwie obiadowej.

Przerwa obiadowa, chwila odpoczynku dla młodych uczniów.

 

Czas wolny, uczennica w księgarni w Kantonie.

Czas wolny w weekend można spędzić na przykład... z książką.

 


KOPIOWANIE, PRZEPISYWANIE, CYTOWANIE, PUBLIKOWANIE CAŁOŚCI LUB FRAGMENTU TEKSTU BEZ ZGODY AUTORA JEST ZABRONIONE!!!

Koniecznie dodaj komentarz z konta Facebook!


 

 

 

© copyright Bartłomiej Magierowski - wszystkie prawa autorskie zastrzeżone